Chapter 7






Po wszelkich czułościach, delikatnie musnęłam jego tors i zeszłam z niego. Nałożyłam na siebie swój T-Shirt i przykucnęłam obok niego, leżącego nadal na ławie i tlącego papierosa. Uśmiechnęłam się w jego stronę i zabrałam od niego papierosa, którym na chwilę się zaciągnęłam. Nienawidziłam tego dymu, więc zaraz potem oddałam go mężczyźnie i pogładziłam jego policzek.

- To co? O 19:00 u mnie i zabierasz mnie do kina. - zaśmiałam się cicho i musnęłam jego policzek zostawiając tam ślad po mojej czerwonej szmince.
- Będę punktualnie, tak jak przystało na prawdziwego dżentelmena, którym chyba nigdy nie będę. - wspomniał z lekkim przekąsem kończąc palić.

Jak na typową perfekcjonistkę chyba i tak za bardzo się przejmuje tym wszystkim co wydarzyło się dzisiaj w szatni. Mimo wszystko jestem zadowolona, zakochałam się po uszy w tym mężczyźnie i nigdy sobie go nie odpuszczę. Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania, zerknęłam jedynie do pokoju, w którym Michiel oglądał telewizję. Odłożyłam klucze na swoje miejsce i zdjęłam kurtkę, bo było naprawdę ciepło. Weszłam do pomieszczenia gdzie przebywał mój brat.

- Dzisiaj wieczorem wychodzę, proszę żebyś nikomu nie otwierał drzwi. - oznajmiłam - Nie chcę żeby coś Ci się stało. - musnęłam skroń chłopca zapatrzonego w kreskówki.

Westchnęłam spokojnie i ruszył ruszyłam do swojego pokoju. Stanęłam przed lustrem i się w nim przejrzałam, zauważyłam malinkę na szyi, którą mi zrobił Chris. Zaśmiałam się po nosem i delikatnie przesunęłam dłonią po szyi. Następnie zerknęłam do szafy, nic tam nie było specjalnie ciekawego, jednak moją uwagę przyciągnęła czerwona sukienka, którą kupiłam już dawno, ale nie miałam gdzie założyć. Zresztą dałam za nią sporo pieniędzy. Postanowiłam ją założyć. Poza tym zrobiłam delikatny makijaż i założyłam bransoletkę, którą dostałam parę dni temu od Druma. Byłam już właściwie gotowa, ale on jak zwykle się spóźniał. Cóż! Gentleman to z niego żaden, ale i tak go kocham. Postanowiłam poczekać na niego jeszcze w mieszkaniu, dostrzegę jego samochód przez okno. Czekałam tak z jakiś kwadrans, w sumie to już prawie się rozmyśliłam, ale w końcu się zjawił. Poprawiłam włosy, zabrałam torebkę i jakąś apaszkę, by zakryć ową malinkę na szyi, poza tym wieczory ostatnio są chłodne. Kiedy weszłam do jego samochodu, widząc jego szeroki uśmiech również mu taki posłałam i delikatnie musnęłam jego policzek.

- Cześć piękna. - puścił mi oczko - Gotowa na wspaniały wieczór z Twoim superbohaterem? - zapytał pełen rozbawienia
- Oczywiście mój spóźnialski superbohaterze. - zachichotałam - Jedźmy. Film zaczyna się za jakieś pół godziny. - oznajmiłam.

Chwilę później ruszyliśmy w milczeniu, bo ja byłam podjarana jazdą w tym wspaniałym aucie. Podziwiałam Las Vegas późnym wieczorem i co raz zerkałam na skupionego na jeździe Chrisa. Ciekawa byłam głównie tego, że wkrótce miał zostać właścicielem firmy z samochodami, dlatego postanowiłam poruszyć ten temat.

- Ostatnio mówiłeś mi przez telefon, że masz w zamiarze kupić firmę. - zaczęłam - Udało Ci się? - zapytałam ciekawa - Może potrzebujesz kogoś, kto pomógłby Ci w remoncie? Na przykład w pomalowaniu ścian? - zaproponowałam.
- Oczywiście, że mi się udało. Nawet tak wiele za nią nie chcieli, co jest trochę dziwne. - westchnął - Pomoc na pewno mi się przyda nie tylko przy malowaniu ścian. - stwierdził z szerszym uśmiechem.

Nie tylko potrafię szkicować portrety, malować obrazki, ale też projektować i remontować. Kiedyś nawet interesowałam się architekturą wnętrz, więc jeśli on tylko by zechciał mogłabym mu cokolwiek pomóc. Posłałam mu blady uśmiech i razem opuściliśmy auto, wziął mnie pod rękę i weszliśmy do kina. (...)
 Po skończonym filmie, wyszliśmy z kina i ruszyliśmy w kierunku auta. Ogólnie film był niezły, jednak widziałam ciekawsze z tym aktorem, żeby nie powiedzieć że wszystkie. Wychodząc z kina, zerknęłam na mężczyznę.

- A Tobie jak się podobało? - zapytałam z delikatnym uśmiechem.

Tony posłał mi szeroki uśmiech, a ja chwyciłam jego ciepłą dłoń. Była taka delikatna w dotyku. Nie uzyskałam jednak od niego odpowiedzi, bo zaraz rozległy się tuż obok nas strzały. Porachunki gangów. Chciałam jakoś się ochronić i ukochanego, jednak on gdzieś już zniknął, dosłownie mnie zaciągnął za samochód, a sam zniknął. Przejęłam się tym, bałam się że coś mogło mu się stać. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, poczułam draśnięcie w ramię. Nieprzyjemne, bolące uczucie. Gdy po jakiś kilku minutach strzelanina ucichła, cicho syknęłam pod nosem czując pieczenie w ramieniu. Chciałam już tylko wrócić do domu razem z Chrisem. Wychyliłam się z za auta i zobaczyłam go idącego w moją stronę. Odetchnęłam z lekką ulgą i przytuliłam mocno do niego.

- Gdzie byłeś? - spojrzałam patrząc w jego oczy, w dłoni trzymał broń - Co to jest? Skąd to masz? Chris! - pokręciłam głową niezadowolona - Jedźmy stąd. Zaraz zjedzie się tu policja. - nakazałam.
- Byłem sprawdzić co się dzieje. Zawsze mam broń przy sobie, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy w Vegas. - pogładził z troską mój policzek - Później Ci wszystko wytłumaczę. - mruknął po chwili.

Nie podobało mi się to wszystko. Byłam zdenerwowana i lekko ranna. Najbardziej byłam zaskoczona tym, że był w posiadaniu pistoletu. Przecież od dwóch lat nie był policjantem, więc skąd u trenera personalnego broń? Przerażało mnie to. Chyba, że... Nie, Chris na pewno nie jest żadnym gangsterem. To nie możliwe. Po chwili jednak usłyszałam zmartwiony głos mężczyzny, chyba zauważył że z mojej ręki sączy się krew. Przewróciłam oczyma.

- Co Ci się stało Scarlett?! - zapytał z lekką złością - Jedziemy natychmiast do szpitala. Ktoś musi się zająć tą Twoją ręką, bo sami sobie nie poradzimy. - stwierdził - Nie próbuj się nawet ze mną kłócić. Kiedyś obiecałem Ci, że już do końca będę Cię chronił. - powiedział z bladym uśmiechem.

Nie potrzebuję nieudolnych lekarzy, którzy i tak zaraz wezwą do tego policję, a ja stanę się w końcu całym winowajcą. Pokręciłam głową i już chciałam się z nim o to wykłócać, jednak ten zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć kazał mi się zabrać do samochodu. Nie miałam na to wszystko ochoty. Jednak widząc jego spojrzenie, zrezygnowałam z jakiegokolwiek oporu. Nałożyłam kurtkę i udałam się do auta, po czym ruszyliśmy w stronę szpitala. Oczywiście podczas podróży milczeliśmy, ja spokojnie siedziałam na miejscu pasażera obok i przytrzymywałam materiał na ranie, bardzo piekło i bolało, więc czułam spory dyskomfort. Gdy zawiózł mnie do prywatnego szpitala, zdziwiło mnie to, jednak wolałam już nie narzekać. Chciałam się jedynie pozbyć tego okropnego bólu. Gdy tylko Chris poszedł do pielęgniarki, ja rozejrzałam się po czystym pomieszczeniu, w którym w tle leciała niby odprężająca muzyczka, jednak mnie odpręży jak stąd wyjdę cała i zdrowa. Kiedy powrócił do mnie, przymknęłam niezadowolona powieki, jednak nic nie dałam sobie poznać że mnie koszmarnie ta rana boli, jedynie widział w moich oczach niezadowolenie z pobytu tutaj.

 - Myślisz, że to taka przyjemność zostać draśniętym? - mruknęłam - Ale dobrze, nie będę już się gniewać... - westchnęłam - Boję się lekarza, co jeśli to coś poważniejszego? - zerknęłam na niego z niepokojem.
- Nie panikuj tak. Lekarz opatrzy Ci tylko ranę, a później wrócimy do domu i spędzimy ten wieczór tak jak chcieliśmy. - musnął moją skroń i zaraz pojawił się lekarz.




Komentarze

  1. ogólnie rozdział taki słodki na początku, a pod koniec już takie bum... Dobrze, że to tylko draśnięcie i mam nadzieję, że na strachu się tylko skończy.
    Zastanawia mnie tylko dla broń w jego rękach...
    Także czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. no to grubo :o
    Taki bed boj z niego
    Lepiej niech się nią opiekuje bo tam pojade do niego :|
    Cudo ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 11