Chapter 8






Okropnie się bałam, a szczególnie kiedy szedł w moją stronę lekarz. Koszmarnie się poczułam i zrobiłam krok w tył, jakbym miała zaraz uciec. Jednak oczywiście nie mogłam tego uczynić, nie teraz. Doktor otworzył przede mną drzwi do swojego gabinetu, a ja spojrzałam błagalnie na Chrisa. Ten jedynie posłał mi szeroki uśmiech. Zaraz usłyszeliśmy słowa doktora.

-  Może lepiej jak Pan zostanie tutaj, opatrzymy pańską żonę i będziemy musieli założyć szwy. - oznajmił lekarz w stronę mego towarzysza.

Gdyby to było coś innego, przejęłabym się tym iż nazwał mnie żoną Druma, jednak mnie najbardziej przejęło to iż trzeba zszyć ranę. Pobladłam na twarzy i natychmiast chciałam się z tego wszystkiego wycofać, jednak Chris by mi na to nie pozwolił. Muszę się odważyć. Spojrzałam na lekarza i oznajmiłam drżącym tonem.

- Mój mąż będzie przy mnie. - powiedziałam stanowczo - To mój kochany superbohater. - zarumieniłam się dodając owe słowa szeptem, aby słyszał je wyłącznie on.

Lekarz jedynie pokiwał głową, a ja mocno chwyciłam zdrową ręką za dłoń ukochanego i weszliśmy do środka. Nie puszczałam jej, ponieważ dodawała mi siły i odwagi. Bardzo bolało opatrywanie, a co dopiero zszycie. Mimo wszystko podano mi miejscowe znieczulenie, które w sumie to nic nie dało, bo i tak zbytnio skupiłam się na bólu. Wolałam na to nie patrzeć, więc odwróciłam głowę na siedzącego przy mnie ukochanego, który gładził moją rękę. Trochę mnie to uspokajało, kiedy wszystko się zakończyło lekarz kazał mi pozostać na noc w szpitalu. Nie byłam zadowolona, jednak i tak już wszystko było co najgorsze za nami. Dostałam osobną salę, gdzie stało duże łóżko, całe dla mnie. Poza tym był spory telewizor na przeciwnej ścianie. W tych prywatnych szpitalach to istny luksus. Włożyłam białą koszule, którą dostałam od pielęgniarki i z niecierpliwością czekałam na Chrisa, który po coś musiał wyskoczyć do miasta. Usiadłam na łóżku, a ten wszedł do środka z szerokim uśmiechem na ustach. Zaśmiałam się cicho, a kiedy wręczył mi czekoladę z malinami i orzechami, zachichotałam odbierając ją.

- Dziękuję za nagrodę dla grzecznego pacjenta mój drogi mężu. - zaśmiałam się i odłożyłam ją na szafkę.
- Sam do końca nie wiem czy byłaś takim grzecznym pacjentem, ale niech już będzie tak jak chcesz. - stwierdził z rozbawieniem.

Podeszłam do niego i założyłam ręce oplatając jego szyję, jego dłonie spoczęły na moich pośladkach co wywołało uśmiech na moim promiennym licu. Spojrzałam w jego niebieskie oczy.

- Wyglądam bardzo seksownie w tej koszuli nocnej prawda? - zachichotałam.
-  Dla mnie zawsze wyglądasz seksownie, ale w tej koszuli w szczególności, moja piękna żono. - szepnął - Chętnie bym ją z Ciebie ściągnął, ale niestety nie mogę. - przysunął mnie jeszcze bliżej do siebie.

Tak bardzo mocno go kochałam i pragnęłam, aby został przy mnie na noc. Przy nim czułam się nie tylko szczęśliwa, ale i bezpieczna. Mimo wszystko jednak nie mogłam z nim zostać na noc, to było zakazane. Delikatnie pogładziłam jego policzek i posłałam blady uśmiech.

- Jedź do mnie do domu. - oznajmiłam - Zajmij się moim bratem. - dodałam - Martwię się o niego. Nigdy nie został sam na noc. - wyznałam - Jutro ma tam przyjechać babcia i go zabrać do Londynu. - dodałam - Tam będzie miał lepszą opiekę, ja nie mam nawet pieniędzy na podstawowe rachunki, a co dopiero na wychowanie brata. - spuściłam wzrok - Jutro rano przyjedź... Będę czekała.. - posłałam mu szeroki uśmiech.
- Na pewno nic nie jest Michielowi. Nie przesadzaj. - wspomniał - Przyjadę jutro jak najszybciej i gdzieś Cię zabiorę. Śpij dobrze. - musnął delikatnie moje wargi.

Następnie wyszedł. Całą noc myślałam nad tym co się wydarzyło tego wieczoru, skąd w ogóle Chris ma broń? Kiedyś był policjantem, ale nie sądzę by był nim nadal. Tak wiele się zmieniło podczas tych dwóch lat. Czy nadal on jest ze mną szczery? Bo to, że mnie kocha to widać gołym okiem i nie mam do tego wątpliwości. Muszę z nim jutro szczerze porozmawiać. Delikatnie przymknęłam powieki. Cóż i tak nie unikniemy prawdy. Nie miałam siły na to. Zresztą po tym postrzale, postanowiłam że już dość i zajmę się nauką oraz być może ułożę sobie życie z ukochanym. Usiadłam na łóżku i co raz spoglądałam w telefon, sprawdzałam głównie która jest godzina. Nie mogłam się też doczekać kiedy zjawi się Chris. Już 8:45 na pewno babcia pojawiła się w mieszkaniu, ciekawe jak przywita Druma, albo on ją? Nie wiem. Zapewne i tak go nie pamięta. Gdy cicho westchnęłam do sali Chris wszedł z promiennym uśmiechem.

- Dzień dobry, moja cudowna księżniczko. - uśmiechnął się i usiadł obok -  Jak się dziś czujesz? Z ręką już lepiej? - zapytał spokojnym tonem.
-  Dzień dobry książę. - musnęłam jego policzek - Czuję się dobrze, z ręką też jest trochę lepiej. Mam już nawet wypis. - pomachałam mu kartką papieru przed nosem - Muszę jeszcze za tydzień lub dwa stawić się na zdjęcie szwów. - dodałam.

Uśmiechnęłam się i oboje zeszliśmy z łóżka, beztrosko chwyciłam do za rękę splatając nasze dłonie. Następnie ruszyliśmy w stronę samochodu. Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem i cicho westchnęłam zapinając pas bezpieczeństwa.

- Wczoraj mi powiedziałeś, że gdzieś mnie zabierasz? Mogę wiedzieć dokąd? - zapytałam zaciekawiona.
- Jedziemy do Miami. Muszę załatwić tam kilka spraw związanych z firmą. Trochę się tego nazbierało. - przewrócił oczyma - Najpierw jednak podjedziemy do Ciebie żebyś wzięła najpotrzebniejsze rzeczy. - dodał z uśmiechem.
-  Ale dlaczego zabierasz mnie ze sobą? - zdziwiona zapytałam - No chyba, że jestem Twoją nową asystentką..? - zażartowałam.
-  Zabieram Cię tam jako przyjaciółkę. W końcu sama zaproponowałaś mi wczoraj, że mi pomożesz z firmą. - zerknął na mnie -  Poza tym chce spędzić z Tobą czas, którego nie spędziliśmy razem wczoraj. - oznajmił spokojnie, a zarazem tajemniczo.

Był śmiertelnie poważny i tajemniczy. Ciekawe co tym razem wymyślił. Postanowiłam jednak być cierpliwa, ponieważ nie chciałam mu zepsuć niespodzianki. Mimo wszystko najpierw postanowiliśmy pojechać do mojego mieszkania, żebym mogła zabrać parę rzeczy. Ciekawe co mnie czeka w Miami, bo wygląda na to że szybko nie wrócę do Vegas. Kilkanaście minut później zatrzymał się pod moim mieszkaniem, chciałam wyjść jednak zatrzymał mnie delikatnym pocałunkiem, powiem szczerze to było kuszące. Niestety, ale ta miła chwila szybko została zakończona, gdy w szybę zaczęła pukać babcia. Niepewnie odsunęłam się od Chrisa i spojrzałam w nie z lekką niechęcią, otworzyłam okno, a ta oczywiście włożyła głowę usatysfakcjonowana jakbyśmy tu robili dla niej gromadę prawnuków.

- Nie martwcie się nic nie widziałam. - zachichotała - Bo jak to mówią, kto rano popieprzy dzień ma potem lepszy. - dodała ze śmiechem - Scarlett,  ja już zabieram Michiela. - oznajmiła - Obiad masz w lodówce, masz wszystko zjeść i podzielić się z swoim kawalerem. - popatrzyła wymownie na mężczyznę.

Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową w stronę babci, ta musnęła moje czoło jakbym miała te 10 lat i poszła w stronę czekającego na nią Michiela. Zerknęłam na rozbawionego obok Chrisa. Delikatnie go szturchnęłam w brzuch i musnęłam jego policzek.

-  Mądrości Twojej babci na pewno są wielce wartościowe, oczywiście. Może kiedyś z nich skorzystam. -zaśmiał się.
- Chodźmy... Babcia na pewno coś dobrego przygotowała mój kawalerze. - pogładziłam jego kolano - I pamiętaj te jej mądrości. Są bardzo wartościowe. - musnęłam palcem jego nos.








Komentarze

  1. Dobrze, że z tą ręką nic nie jest ;)
    Babcia mnie rozbawiła haha :D
    Czekam na kolejny ;*
    Zapraszam na nowy rozdział :)

    https://chantajeshakiramaluma.blogspot.com/2018/04/3.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział :)
      https://chantajeshakiramaluma.blogspot.com/2018/04/4.html

      Usuń
  2. Kocham cie babciu ahaha XDDDDD
    Kozak 😂😂
    Rozdział cudo jak zawsze <3
    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 11